Najczęstsze problemy z zachowaniem psów.
- prowadzony na smyczy, ciągnie właściciela;
- na spacerach ucieka i nie wraca na wołanie;
- wyje i demoluje mieszkanie podczas nieobecności właściciela, niszczy meble i drzwi;
- gania rowerzystów, próbuje podgryzać koła jadących samochodów, ściga biegające dzieci;
- siusia w domu; zaznacza nogi od stołu, buty przychodzących gości, framugi drzwi itp.; popuszcza mocz z radości albo ze strachu;
- zachowuje się agresywnie, rzuca się na domowników lub obcych, na dzieci, psy i inne zwierzęta;
- boi się strzałów, hałasów, ludzi, jazdy samochodem, ruchu na ulicy, wizyt w lecznicy albo jeszcze innych, mniej typowych rzeczy i sytuacji;
- wygryza lub nadmiernie wylizuje sierść (a nie ma to związku ze zranieniem lub chorobą, taką jak alergia czy zakażenie skóry)
- ma nadmierny apetyt, jest otyły i nie jest to związane z chorobą czy przyjmowanymi lekami;
- nie ma apetytu (bez związku z jakąkolwiek chorobą).
Pies ciągnie na smyczy.
Każdy chyba, jeśli nie był w takiej sytuacji, to przynajmniej widział kiedyś, jak pies, dusząc się w obroży czy kolczatce, z wywieszonym jęzorem rwie do przodu, a właściciel, zapierający się piętami, wygląda, jakby trenował narciarstwo wodne „na sucho”. Dla obserwatora taka scenka może być zabawna. Ciągniętemu właścicielowi na pewno nie jest do śmiechu. Spacery z psem szarpiącym się na smyczy nie tylko stanowią wątpliwą przyjemność, ale są po prostu niebezpieczne! Z czego wynika takie zachowanie psa?
Po pierwsze, trzeba sobie uczciwie odpowiedzieć, czy pies został nauczony chodzenia na smyczy. Może po prostu nie rozumie, o co chodzi temu krzyczącemu człowiekowi po drugiej stronie sznurka. Nie liczmy na to, że będzie umiał coś, czego go sami nie nauczyliśmy. Nie od każdego psa można wymagać, żeby bez słów rozumiał swojego właściciela.
Po drugie, warto uwzględnić, czy pies ma wystarczająco dużo ruchu. Są psy „kanapowce”, dla których spacery to zło konieczne, chętniej wylegują się na ulubionym fotelu niż biegają, ale są też takie, dla których ruch stanowi sens życia. Trudno się dziwić, że taki pies, skazany na 10 godzin bezczynnego siedzenia w domu, każde wyjście na spacer będzie traktował jak ostatnią w swoim życiu szansę na wybieganie się i mało przejmie się urazami, jakich może doznać właściciel ciągnięty na smyczy.
Tak przy problemie z ciągnięciem na smyczy, jak i przy każdym innym niepożądanym zachowaniu psa warto pamiętać, że na więź z psem, silniejszą od kawałka rzemienia, łańcuszka czy parcianego sznurka, trzeba zapracować. Czasem niełatwo jest zdobyć miłość, zaufanie i szacunek psa, a tylko dzięki temu możemy liczyć, że z własnej woli, bez przymusu, kolczatek i krzyku, będzie gotów powściągnąć swe instynktowne zachowania.